wtorek, 22 listopada 2011

nareszcie?

Wiem, że trochę czasu mnie tu nie było, chciałam naprawdę i to kilka razy, ale jakoś się nie zebrało. Teraz mam 24 minuty aby wyjść z pracy i to właśnie są idealne 24 minuty aby napisać to co mi leży na sercu.
Tak naprawdę... to nic mi nie leży. Wszystko jest cudownie.
Udało mi się odebrać dyplom z Krakowa, na nowej uczelni miałam już dwa koła, okno też mam już naprawione i wszystko jest cudownie, nie mam naprawdę czym się martwić... tylko dlaczego wciąż boli mnie głowa?
Nie będę teraz tego rozkminiać, bo to jakoś chyba bez sensu.
Natomiast pochwalę się czymś ważnym, albo nawet najważniejszym w moim życiu - jestem szczęśliwa, ba! jestem cholernie szczęśliwa i nawet sama nie wiem kiedy to się stało, sądzę, że był to jeden z tych jeszcze ciepłych październikowych wieczorów w magicznym Krakowie. Niby nic się nie zmieniło, niby wszystko jest po staremu, ale jednak... nigdy nie czułam się tak pewnie i tak realnie i tak... że to co się dzieje, naprawdę może dziać się tu i teraz i chyba nikt nie zabroni mi być wypełnioną miłością, optymizmem i radością z tego co mam - mamy.
I chyba M&M`sy zostaną moimi ulubionymi słodyczami, bo mają pewną wartość, której nikt nie zna - heh M&M tak, teraz i na zawsze...

Zastanawiam się tylko czy to wszystko jest tak okej? Niby tak... ale czy ja sobie na to zasłużyłam, czy przypadkiem za chwilę nie spotka mnie jakaś straszliwa kara, za to co dobre. Czy mój upór i egoizm w wyborze miejsca pracy nie przysporzy mi pustki. No właśnie tego chyba bym nie zniosła - pustki.
Dlatego jeśli kiedykolwiek będę chciała postawić własny egoizm ponad to co kocham i jeśli kiedykolwiek przyjdzie czas na słowa: "... twoje życie prywatne jest w ruinie, oznacza to tylko jedno - czas na AWANS..." to bardzo proszę, aby ktoś mnie kopnął mocno w dupę, otrząsnął i pokazał, że kiedyś bardzo zależało mi na życiu, które mam...bo nareszcie, jestem szczęśliwa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz